niedziela, 11 grudnia 2016

Grudzień.

Witam wszystkich po tym... długim czasie. Wow, to dopiero drugi post! Cóż za zaniedbanie z mojej strony... Tak naprawdę pomysłów na wpisy miałam wiele, ale albo nie było czasu, albo chęci czy też wizji jak zebrać słowa w jedną całość... Wszyscy chyba znają powiedzenie "tylko winny się tłumaczy"... No cóż, wychodzi na to, że jestem tą "winną". 

Odchodząc od kwestii zaniedbań- rany, już grudzień! Jak to szybko minęło... Mam wrażenie, jakby wczoraj był początek września! Ciekawe czy tylko ja tak mam. :D 
A co ciekawego ma miejsce w grudniu? Oczywiście chodzi mi o Święta Bożego Narodzenia. Nie wiem jak Wy, ale ja ich atmosferę czuję już od długiego czasu i tylko odliczam do nich dni... Dlatego też tak przy okazji wtrącę, że zostało 13 dni do świąt! To niecałe dwa tygodnie... Mało czy dużo? :p 
Wydaję mi się, że taki okres czasu minie szybciej niż się spostrzeżemy. A jak już jesteśmy w temacie grudnia, to przepraszam bardzo, ale gdzie podział się śnieg? Przez pierwsze parę dni grudnia było pięknie, biało- śnieżnie. Ale jakby teraz wyjrzeć przez okno, to ukazałby nam się tylko widok kałuży i błota. Fuj! Dlaczego coś takiego ma miejsce w grudniu? :( 

Och, no ale ten post nie może się skupiać tylko na narzekaniu. Oczywiście, że nie. Wpadłam na pomysł napisania za co lubię święta. Może to nie być zbyt ciekawe, ale proszę o dotrwanie do końca! :3 

Bardzo lubię świąteczne dekoracje, różne figurki, plakaty, lampki! O tak... Lampki to najlepsze co może być. Wystarczy powiesić je przykładowo pod sufitem, a od razu w pokoju robi się wspaniała, miła atmosfera. Zawsze jak widzę udekorowane balkony czy też ogródki, to muszę przystanąć i przez chwilę to popodziwiać. To po prostu wspaniałe! To, jaki efekt można otrzymać tylko przez te kolorowe świecidełka... Ach, czy ja już się rozpływam? :D Podobają mi się także dekoracje w Warszawie. Można je zobaczyć w Wilanowie, na Starym Mieście, Nowym Świecie, na pradze, przy Galeriach Handlowych... Fajnymi atrakcjami są na przykład takie "prezenty" czy też "bombki" do których można... wejść! 

Kolejnym co lubię w świętach są... filmy świąteczne! Nie wyobrażam sobie grudnia bez obejrzenia przynajmniej raz "Kevin sam w domu". To już się chyba stało tradycją, ten film nigdy mi się nie znudzi.

W świętach lubię także tę atmosferę. Zabieganych ludzi, chcących znaleźć idealny prezent dla swoich bliskich. Wyprzedaże w sklepach, uśmiechy na twarzach. Myśli "ciekawe czy się spodoba". Chęć jak najszybszego zasiądnięcia do świątecznego stołu. 

Zawsze podobali mi się przebierańce. Ludzie paradujący jako "Święty Mikołaj" czy też jego renifer lub elf. Patrzenie na takich ludzi sprawia mi radość. 

Świąteczne piosenki! Coś, czego nie może zapragnąć. Coś, co można śpiewać przez cały grudzień. Coś, co każdy zna... Po prostu COŚ! Kolędy, zwykłe piosenki... do wyboru do koloru!
Let it snow, Last Christmas, Jingle Bells... Hity, które znają po prostu wszyscy. 


Mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo. Czasami warto się zastanowić za co się coś lubi, a może nie lubi. Odpowiedzieć samemu sobie na to pytanie... Teraz niech każdy się nad tym zastanowi-taka moja sugestia! :D 

Pozdrawiam,
Kari <3






                                         

czwartek, 25 sierpnia 2016

Obóz Otaku.

Ostatnio byłam na moim pierwszym obozie w życiu. Nazywał się on "Obóz Otaku". Miał miejsce w Murzasichle, w ośrodku "U Ziomka". Obóz organizowało biuro Vogue Travel. W ośrodku było parę różnych obozów. 
  • Obóz Otaku, grupa Otto Sensei'a;
  • Obóz Otaku, grupa Loli Sensei;
  • Obóz Mangaków;
  • Obóz Anime i Manga;
  • Obóz Gitarowy;
  • Obóz Lolowców (Graczy League of Legends);
  • Obóz Rockowy;
  • Obóz Wokalny. 
Ja, razem z moją koleżanką, z którą tam pojechałam, byłyśmy w grupie Sensei Loli (która tak naprawdę ma na imię Joanna)... No, co tu dużo mówić. Droga się niesamowicie dłużyła, może to przez moje zdenerwowanie całą sytuacją, bo halo, jechałam na obóz! Albo mogło tak też być dlatego, że dojazd zajął nam *fanfary* piękne 12 godzin! Trwałoby to krócej, ale niestety miał miejsce śmiertelny wypadek i ruch został wstrzymany na jakieś 1,5-2h. W tym czasie oglądaliśmy film puszczony na monitorze, lub raczej -ach (Bo jak odkryłam w drodze powrotnej, były dwa!). Był to Mały Książę. Film... Bardzo mi się spodobał, ale to przecież nie o tym post! 
Po przyjeździe na miejsce, zostaliśmy poinformowani przez Panią Kierownik, do jakich pokoi mamy się udać. Ja i Panda (bo tak nazywam moją koleżankę) zostałyśmy przydzielone do pokoju numer 23. Oczywiście ja musiałam pomylić piętra i najpierw wejść wyżej, musiałam! -.- Kiedy już się odnalazłam i dotarłam do tegoż właśnie pokoju, okazało się, że jest on pięcioosobowy! *-* Trochę się zestresowałam, no bo ja- totalnie wstydliwa i do tego pierwszy raz miałam mieć styczność z taką ilością obcych ludzi i to jeszcze musiałam z nimi mieszkać-dowiaduję się nagle, że będzie nas piątka! Czyli oprócz mnie i Pandy- trzy całkowicie nowe duszyczki! Na całe szczęście nie było tak źle i wszystkie się w miarę szybko dogadałyśmy. 
Byłam ja- którą przez to, że chodziłam tego pierwszego dnia owinięta kocem dziewczyny nazwały "Dementor" i utrzymało się to do końca obozu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy nawet inni (spoza naszego pokoju) zaczęli mnie rozpoznawać właśnie dzięki temu przezwisku!
Julka- czyli Panda. Tego chyba tłumaczyć nie muszę, ale trudno. Panda lubi pandy, więc jest Panda. Chyba proste... 
Druga Julka- nawet z takim samym nazwiskiem jak ta pierwsza! Tą nazywałyśmy Wiśnia (właśnie od nazwiska). Ona również lubiła pandy i o ile się nie mylę, arbuzy. ^-^
Trzecia Julka- będąca 'Liczką' (chociaż ja jej tak nie nazywałam... Chyba nikt jej tak nie nazywał, nie wiem...) No, ona była raczej po prostu Julką. Ah, jak ona ślicznie rysowała! Znaczy, nadal rysuje... Bo jeszcze żyje... 
No i Zuzia, która nie lubi jak się mówi na nią Zuzka (jeśli dobrze pamiętam). Ja ją właśnie tak nazywałam >.< Pod koniec obozu, została Amebą (okoliczności nadania jej takiej ksywki, nie są mi zbyt znane...). 
No to tyle, przedstawiłam już wszystkich. ^^ 
Zaraz obok siebie miałyśmy pokój Kadry, w którym mieszkały Lola Sensei i Rei Sensei (anime i manga). Miałyśmy nawet wspólny balkon! Chodziłam do nich codziennie, żeby parzyły mi herbatki w kubeczku termicznym *^* 
Co robiliśmy na obozie? 
Pierwszego dnia każdy obóz tworzył swoje przykazania (regulamin). 
Nasz regulamin wyglądał następująco:
  • Nie przerywamy sobie wypowiedzi.
  • Nie używamy słów: Rak, Gwałt, Boku no Pico, Down
  • Nie przeklinamy.
  • Odnosimy się do siebie z szacunkiem. 

Przynajmniej ja tak to pamiętam. ^^ 
Mieliśmy też integracje na świeżym powietrzu (ślimaka). Polegało to na tym, że biegaliśmy po terenie ośrodka i szukaliśmy kartek z numerkami, pod którymi było jakieś słowo i musieliśmy znaleźć osobę z kadry, z którą to słowo nam się kojarzyło, a następnie ta osoba dawała nam zadania. Np. Kakashi (Pan od lola) dam nam zadanie, że dwie osoby mają rzucić do kosza za 3 punkty, a reszta za 2. KAŻDY MUSIAŁ RZUCIĆ, no chyba, że jakoś delikatnie przekupił Kakashiego (np. przyniesieniem czegoś, zrobieniem czegoś i takie tam). W czasie zabawy zaczął padać deszcz, więc wszyscy wróciliśmy do ośrodka. Wygrała drużyna numer 4 (Ja byłam 5). Było fajnie. Po tej zabawie były jeszcze gry na świetlicy, na które poszłam razem z Wiśnią. 
Oprócz tego mieliśmy też oklejanie telefonów naklejkami. Fot: 


Robienie uroczych opasek *uszka, wianki...* (Kawaii Otaku Stuff) Zdj: 



Robienie rzeczy z modeliny >u< 



Robienie przypinek... :D






Robiliśmy też kartki na drzwi pokoi ^^



Kartonowe wyzwanie (cosplay z kartonów i innych dostępnych materiałów) 








Było anime night, na której oglądaliśmy anime do 12 w nocy ^^
Rozmowy o Japonii w szopie... 

Z okna mieliśmy bardzo ładny widok ^^


Wypad do parku linowego i na Krupówki... 
Aż wreszcie nadszedł czas finału...podsumowania całego obozu. 
Nasz obóz, a raczej grupa Loli Sensei, zrobiła zwierzęcą kawiarenkę. Miałyśmy tam Bubble Tea. Prawie wszystkie byłyśmy w kigurumi! 



Każdy Obóz coś organizował (oprócz Lola...) 
Rockowcy i gitarowcy grali, wokaliści śpiewali... 
Mangacy mieli wystawę swoich prac. Grupa anime i manga miała stoisko z Japońskimi pączkami... 
Na koniec zostały nam wręczone dyplomy. 


Potem była Zielona Noc, czyli siedzieliśmy wszyscy (a przynajmniej Ci, którzy nie chcieli spać) na świetlicy i rozmawialiśmy... :D 
Powrót był ok godziny 9:30. 

PODSUMOWUJĄC. 
Obóz bardzo mi się podobał i myślę, że będę błagać w domu o to, żebym mogła jechać też w przyszłym roku! Najlepiej w tym samym składzie... 
Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali i oczywiście zachęcam do jeżdżenia na obozy z biura Vogue Travel!

Podpisano, 
Kari! ;3